Co o nas piszą
Pierwszy koncert Voci di san Francesco – bisy i owacje na stojąco.
Bisy i owacje na stojąco. Ulga i radość na twarzach wykonawczyń. W mroźny wieczór – ciepłe słowa podziękowań i zachęty do dalszej artystycznej pracy ze strony ks. proboszcza i przedstawiciela parafian. I przede wszystkim wielka uczta duchowa dla licznie zgromadzonych słuchaczy. Tak można by podsumować pierwszą oficjalną prezentację w kolędowym repertuarze, żeńskiego chóru parafialnego Voici di san Francesco przed zabierzowską (i nie tylko) publicznością. Wiemy skądinąd, że w niedzielny wieczór w zabierzowskiej świątyni obecni byli przedstawiciele utytułowanego krakowskiego Chóru Mariańskiego, którzy po występie orzekli, że nie tylko takie kameralne sceny jak w naszym kościele stoją otworem przed uroczymi zabierzowiankami.
Najmłodszy „głos” – Zuzia – niedzielna solistka – uczęszcza jeszcze do szkoły podstawowej. Najstarsze „głosy” mają już „odchowane” wnuki. Dla niektórych śpiew w chórze – to przedsięwzięcie rodzinne – śpiewają dwa pokolenia ( a ojcowie i mężowie dokumentują dokonania córek i żon). Są wśród nich panny, mężatki i wdowy. Kobiety różnego wieku, zawodów, zamiłowań i zainteresowań. Rodowite zabierzowianki i te niedawno zamieszkałe. Rzadko zdarza się podobne „różnorodności” w liczbie trzydziestu pogodzić tak, by brzmiały jednym harmonijnym głosem. A jednak znalazł się ktoś kto potrafił to uczynić. Blisko rok temu ks. proboszcz zaproponował utworzenie żeńskiego chóru w naszej parafii. Szczerze przyznam, że byłem sceptykiem. A teraz w prawie takim samym składzie „głosy” prezentują swoje dokonania, pod opieką p. Jolanty Wagi – muzyka, nauczyciela, dyrygenta, opiekuna i dobrego ducha całego przedsięwzięcia w jednej osobie. Jej charyzma i edukacyjne umiejętności sprawiły, że Głosy św. Franciszka tak różne w charakterze, temperamencie, wieku i wcześniejszych umiejętnościach, w zabierzowskiej świątyni zabrzmiały niezwykle harmonijnie i profesjonalnie, wzbudzając autentyczny zachwyt zgromadzonych słuchaczy.
Pani Jolanta sprawiła, że te na co dzień matki, żony, gospodynie znajdują czas by przynajmniej raz w tygodniu spotkać się na wspólnej próbie. Poświęcenia wymaga oderwanie się od codziennych obowiązków, trosk, żartobliwego sceptycyzmu mężów, czasem – samotności z wyboru, by we wspólnym gronie – jak same już mówią – rodzinie, uczyć się śpiewać na chwałę Pana i ku zadowoleniu bliźnich. Praca musi stanowić radość dla obu stron, bo jak zapewniała podczas niedzielnego koncertu sama pani dyrygent – gdy „wypadnie” któraś z prób – czuje się nieswojo i bardzo jej tego brakuje. Niezwykle ciepło i z podziwem dla ich dokonań wyrażała się o swoich podopiecznych.
Ci którym zdarzało się występować przed większym audytorium a nie mają do tego wrodzonych predyspozycji wiedzą, że jest to dla wykonawcy dużym stresem. Pomimo wcześniejszych występów (podczas uroczystości parafialnych) - podobnie było w niedzielę – niepokój, trema i niepewność towarzyszyły chórzystkom. Ale tylko do zakończenia pierwszej kolędy, gdy uspokajające gesty p. Joli i gromkie brawa zagłuszyły wszelkie obawy. Podobne oklaski rozlegały się po wykonaniu każdego utworu.
Nienaganna prezencja, eleganckie jednolite stroje, profesjonalizm i dobrany repertuar związany z przeżywanym okresem świąt Bożego Narodzenia, stanowiły o niedzielnym sukcesie parafialnego chóru żeńskiego.
Mam nadzieję, że w niedługim czasie Voici di san Francesco zaprezentują się szerszej publiczności z takim samym efektem jak w zabierzowskiej świątyni, czego życzę z całego serca.
Tekst i zdj. Jerzy Banarski